Warszawskie place są martwe. Pieszy nie ma na nich czego szukać
Dobry plac jest jak ośmiornica rozciągająca ramiona wzdłuż pobliskich ulic. Zmienia całą przestrzeń w sąsiedztwie. W Warszawie – gdyby trzymać się tej metafory – w kilku miejscach zostały same macki, które podrygują od czasu do czasu, ale coraz słabiej. Głowy są martwe.